poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 20

Zaśmiała się na moje słowa. Liam kucną przed nią i przyglądał się jej. Kiedy się skrzywiła położyłam dłoń na brzuchu. Lou niespodziewanie się odwrócił do mnie i pocałował.
P-A tobie co?-Wszyscy na mnie spojrzeli.
Lou-Ja też chcę taki
P-Chcesz żebym wyglądała-spojrzałam na nią- bez urazy jak wieloryb?-Emily zaczęła się śmiać
E- No bez przesady aż taka gruba to nie jestem.-mówiła śmiejąc się
Lou- Serio?
E-Lou?
Lu-Co?
E-Kiedy ostatnio dostałeś w twarz?
Lou-Nigdy nie dostałem w twarz
E-To ja się postaram żeby twój pierwszy raz był tak zajebisty że cię nikt nie pozna co ty na to?
Lou-Chyba podziękuję,
E-To jeszcze raz coś powiedz na mój brzuch to dostaniesz w mordę zrozumiałeś?
P-Nie denerwuj się
E-Postaram się i radzę ci uspokoić tego kretyna bo mu na serio zajebie
Li-Chodź tu-powiedział Liam siedzący na krześle. Usiadłam mu na kolanach i przytuliłam się.


W szpitalu weszłam sobie po schodach powoli zarejestrowałam się w recepcji. Weszłam na korytarz i zaczęły mnie łapać skurcze.  Pielęgniarka zaprowadziła mnie na porodówkę. Liam wszedł za nami. Przebrałam się w koszulkę i się zaczęło. Podczas porodu były komplikacje. Wyprosili Liama kiedy straciłam przytomność.  Nie wiedziałam co się działo. Ciemność próbowałam podnieść ciężkie powieki ale one się mnie wcale nie słuchały nie chciały się podnieść. Jedyne co czułam to ból,  Przenikliwy ból. Już po wszystkim gdy mnie wybudzali byłam już na sali. Była biała, było ciemno, Nie wiedziałam co się dzieje. Spróbowałam się podnieść ale cichy głos z końca sali powstrzymał mnie. Znajomy głos a jednak nie wiedziałam czyj był bardzo znajomy ale pod wpływem emocji nie mogłam go rozpoznać. Dopiero gdy zobaczyłam twarz zobaczyłam że to Liam.
Li-Leż spokojnie kochanie.
E-Liam.
Li-Leż-powiedział cicho głosem bez emocji.
E-Co się stało?
Li- Nasza córka...
E-Co Liam co?
Li-Nie żyje-powiedział a mój świat legł w gruzach.
E-Nie
Li-Tak-Powiedział-Przykro mi. Wybrałem żeby ratowali ciebie.
E-Przepraszam-powiedziałam
Li-Nie przepraszaj. Nie twoja wina.
E- Moja córeczka.
Li-Możemy postarać się o drugie
E-Moja córeczka-wyszlochałam Przytulił mnie mocno do siebie.
Li-Nie płacz. Zrobimy sobie drugie.
E-Widziałeś ją?-zapytałam
Li-Tak-wyszeptał- Nie płacz
E- Zawołaj lekarza chcę stąd iść
Li-Ale jest 3 w nocy
E-wiesz gówno mnie to obchodzi. Chcę stąd iść i mnie chcę mieć z tym miejscem nic wspólnego.
Li-Poczekaj do rana
E-Proszę cię.
Li-Dobrze już idę.-Wyszedł z sali i po kilku minutach przyniósł papier z wypisem ze szpitala. Pomógł mi się ubrać i wyszliśmy z tego okropnego miejsca. Wróciliśmy do domu i położyliśmy się. Po kilku latach doczekaliśmy się dwóch par bliźniąt Nikki i Any i Nicolasa i Micka. Byliśmy rodziną. Kochającą się rodziną...


Koniec...  

Pozdrawiam Gabrysia