piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 17

          Ten rozdział jest napisany dla mojej Jewelki. Brakuje mi ciebie najbardziej z naszej paczki. Chętnie bym cofnęła czas żeby znów móc mieć cię ciągle obok siebie.

           Głaskałam jego policzek aż się nie uspokoi. Gdy trochę się opanował kucnęłam przed nim. Otarłam kciukami łzy i uśmiechnęłam się blado. Chłopak nie patrząc na nic porwał mnie w ramiona i tulił się do mnie. Gdy się całkiem uspokoił była 3 w nocy. Wszyscy  już spali.
H-Myślałem że odeszłaś.
E-Harry. Nie potrzebujecie mnie. Macie tam wspaniałe dziewczyny one wam pomogą. Pozwól mi odejść.
H-Nie pozwolę.
E-Harry muszę. Ja właśnie straciłam...-o kuźwa prawie się wygadałam. głos mi się łamał. Nie dam rady wam pomóc jak sama potrzebuję pomocy rozumiesz?
H-Emily powiedz co się dzieje.
E-Harry... Ja... Straciłam... Moje...Przepraszam nie mogę-powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Zerwał się i pobiegł zablokować drzwi.
H-Nie wypuszczę cię.
E-Proszę.
H-Nie. Powiedz co się stało.
E-Nie-wydarłam się
H-No powiedz
E-Co?-krzyczałam- co mam ci powiedzieć że straciłam przedwczoraj dziecko o to ci chodzi?
H-Co?-powiedział lekko zdenerwowany.
E-Nic. Odsuń się proszę.
H-Skarbie...
E-Nie dotykaj mnie-wydarłam decybele i wybiegłam z pokoju a później z hotelu. Ruszyłam biegiem w pierwszą lepszą stronę. Zwalczałam napływające wciąż łzy. Gdy obraz całkiem mi się zamazał. Padłam na kolana i po prostu zaczęłam płakać. Po jakichś pięciu minutach znalazł mnie Liam.
                                       *A tym czasem*
Li-Coś ty kurwa zrobił?!-wrzasną chłopak
H-Co?
Li-Wiesz co to oznacza?
H-Jak to straciła?
Li-Poroniła.
H-Nie powiedziałam mi
Li-Jasne że ci nie powiedziała kretynie. Sama co się dowiedziała i wieczorem jak bawiłeś się w najlepsze  ona siedziała sama i poroniła
H- Znowu to samo. Znowu to się dzieje.
A-Harry... Chodź-powiedziała.
H-Nie-powiedział
A-Chodź-powiedziała z naciskiem.
H-Nie
J-Hazza idź bo ci w dupę nakopie-wydarła się i wszyscy podskoczyliśmy
A-Chodź. Położysz się. Będzie dobrze.
               Pomogła mu wstać i zabrała do pokoju. Zamknęła drzwi. Ja poszedłem do kuchni. Za mną reszta.
Li-Wiecie gdzie mogła pójść?
Z-Do domu.
Li-Gdzie ona mieszka?-Powiedział mi na ucho  adres.-Nie mów im-poprosiłem i wybiegłem. Rozejrzałem się i pobiegłem w prawo. Biegłem do drugiej krzyżówki i w lewo. W tedy ją zobaczyłem. Płakała. Klęcząc. Podbiegłem do niej. Kucnąłem a ona tak po prosty przytuliła się i jeszcze bardziej zaniosła się szlochem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz