Gdy dojechaliśmy na miejsce domek już był gotowy. Chłopaki wpadli na pomysł żeby zrobić ognisko. Razem z dziewczynami poszłyśmy do kuchni przygotować mięso na grilla i jakieś lekkostrawne przekąski typu sałatka czy coś. Nacinając kiełbasę zamyśliłam się doprowadzając do pociapania palca. Na ziemię sprowadził mnie głos Amy.
A-Coś ty zrobiła?!!
E-Co?-zapytałam zdezorientowana.
A-Prawie sobie palca ucięłaś.
E-Amy nic panikuj. Nic mi nie jest.
A-Ale jest strasznie dużo krwi.-zaczęła śmiesznie wymachiwać rękami.
E-Amy!!!-wrzasnęłam tak głośno że prawdopodobnie usłyszeli mnie chłopaki na dworze po mimo głośnej muzyki.- Wyluzuj. Nic się nie stało.
A-Jak nic się nie stało to okaż
E-Żebyś mi tu zemdlała? Zapomnij.
A-Mi nic nie będzie. Pokaż.
E-Oj przestań.
A- Pokaż!- teraz to ona wrzasnęła
J-Co jest?-do kuchni weszła JJ która wyszła gdzieś na chwilkę.
E-Nic się nie dzieje
A-Skaleczyła się i nie chce pokazać.
J-Siad
E-Psem nie jestem-burknęłam.
J-Pokaż
E-Jewel proszę cię... Nic mi nie jest drobny wypadek przy pracy
J-Pokaż.
E-Spadaj-powiedziałam wstając i wychodząc z kuchni.
Założyłam bluzę i wybiegłam. Słyszałam jak za mną krzyczeli ale miałam to za przeproszeniem w dupie. Wbiegłam w las. Biegłam przed siebie nie zważając na nic. W pewnym momencie upadłam i mało brakowała a wpadłam bym do potoku. Wstałam i podeszłam do niego. Przez chwilę patrzyłam jak płynie a później weszłam ostrożnie na pierwszy kamień.
Gdy byłam już na środku usiadłam na jednym z kamieni. Siedziałam i patrzyłam jak woda rozbryzguje się o kamienie. Zamyślona siedziałam tak dość długo kiedy z głębi lasu zaczęły dochodzić mnie krzyki chłopaków. Kiedy wstałam chcąc wyjść potknęłam się i z okrzykiem poleciałam na drugi dość duży kamień.
Krzyki stały się bardziej wyraźne słyszałam łamane gałęzie pod nogami. Nie miałam siły podnieść głowy żeby zobaczyć co się stało. Przez chwilę była ciemność. Gdy udało mi się otworzyć oczy zobaczyłam tego z blond włosami nad głową a loczka trzymającego mnie w ramionach tulącego do siebie.
H-Och dzięki Bogu...-wydusił z siebie.
N-Spokojnie. zaraz będziesz bezpieczna.
E-Boli-wychrypiałam.
N-Cholera krwawi.
E-Ni nic mi nie będzie. Postaw mnie mogę sama iść na własnych nogach.
H-Nie. Zaniosę cię.
E-Nie. Proszę pozwól mi iść.
N-Pozwól jej. Ładnie prosi i twierdzi że jest w stanie iść.
H-Dobrze.
Z ich pomocą wróciłam do domu. Tam cała reszta odetchnęła z ulgą. Kolana się pode mną ugięły i Zielonooki mnie złapał. Zaniósł mnie do domu i położył na łóżko gdzie obok stała jego walizka. Przykrył mnie kocem i położył się obok mnie. Bez dwu zdań przytuliłam się do niego. Kątem oka zobaczyłam że tam stoi moja torba.
E-Pozwolisz że się przebiorę z tego?
H-Tak proszę-powiedział.- Już sobie idę.
E-Nie musisz. Jak chcesz to zostań-powiedziałam.
H-Dzięki.
E-Tylko mi nie mów że jeszcze nie widziałeś dziewczyny w bieliźnie.-powiedziałam a on się zarumienił.
H-Noo..
E-No tak. Okey.
Położył się i patrzył w sufit. Ja w tym czasie zrzuciłam z siebie te mokre i brudne ciuchy i założyłam ciepłe leginsy i gruby sweterek. Do tego grube skarpety i botki emu. Położyłam się obok niego a on starannie utulił mnie kocem...
Awww... *-* To ja nie wiem. Myślałam, że będzie z Malikiem na początku, ale teraz myślę, że z Hazzą :) No i oczywiście... Ale ona jest uparta, zupełnie jak ty! Rozdział świetny. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńA JA CHCE ŻEBY BYŁA Z MALIKIEM!!!!!! Łeeee.... Jestem jak dziecko :PP
OdpowiedzUsuńNo dobra... gdzie następny rozdzialik???
:***
Bye Sunshine :*